poniedziałek, 2 grudnia 2013
Roma, città aperta
Nie jesteśmy jeszcze kompetentne do tego, by stworzyć quasi-przewodnik czy listę miejsc lub rzeczy, którym warto poświęcić uwagę w Rzymie. Rzym był początkiem. Uwerturą podróży. 48h pozwoliło na naiwne zadurzenie się w mieście, które nie raz już widziałyśmy. Musimy zaznaczyć, że eksplorowanie wiecznego miasta z nosem w poradniku jest konwencją, którą z góry odrzucamy, której nie ufamy. A że jesteśmy tandemem szczęściarzy, odkrywałyśmy go przez pryzmat tubylców. Rzym w oczach Filippo i Jacopo to idealne miejsce do popełniania wszelkich zbrodni towarzyskich. Wychowani w wysokiej kulturze przez mecenasów sztuki, pierwsze wspomnienia lokują w pracowni Joan'a Miró (!!!), najlepsze wakacje w rykszy w Zakazanym Mieście, a uniesienia filmowe w Cannes, gdzie dysputują z Edwardem Nortonem. Mamy świadomość tego, jak śmiesznie i irracjonalnie to brzmi, ale to właśnie ta para starych, oddanych sobie przyjaciół przyjęła nas do swojego rzymskiego apartamentu. Krótki romans rozpoczął się na stacji Termini, gdzie zajechał po nas biały Fiat 500. Jeszcze nie wiedziałyśmy, że zza szyb tego auta będziemy nocą drążyć w mieście, stanowiąc dla carabinieri intrygujący pakunek ( swoja drogą, czy wiedziałeś, że w Italii można prowadzić z 0,5 ‰ ?). Czy możesz sobie wyobrazić naszą salwę śmiechu, kiedy przed szklaną portiernią zobaczyłyśmy ich Vespę w kolorze cappucino, a w środku mieszkania marmur, złoto i ogromny stół na tarasie z przygotowaną dla nas kolacją i 3 butelkami wina? "Jagoda, pamiętaj - to nie "Rzymskie wakacje", mamy dwa dni!". Przy stole dzieliliśmy tematy leniwe i smaczne, stereotypy, muzyka. Jako, że ten kwartet to kwartet ludzi czynu, godzina 2.00 była idealnym momentem by penetrować historię miasta. Piazza Navona z majestatyczną Fontanną dei Quattro Fiumi robi wrażenie tylko nagi i opustoszały. Echo własnych kroków, które nie dublują dźwięku tupotu innych stóp, W TYM MIEŚCIE, to coś czystego, pięknego. Di Trevi omijamy szerokim łukiem, bo nie mogę już być Anitą Ekberg, która ze swoim ciałem staje się tam legendą kina, gdyż wejście do fontanny jest opatrzone kosmiczną karą. Szkoda, ale nasze Dolce Vita konsumujemy w inny sposób. Campo di Fiori teraz, to nie scena dla poematu Miłosza, a miejsce spotkań Rzymian młodych duchem. Szumne, kolorowe, pełne nikotyny i śmiechu. Czas mija niezauważalnie, gdy patrzymy na panoramiczny zapis miasta, gdzie powoli zastaje nas świt. A Rzym zaczyna pachnieć espresso. To była nasza pierwsza lekcja. Włosi szanują czas, espresso w barze jest celebracją momentu, momentu, który należy do Ciebie, gdzie myśli kadzą i rozpływają się w powietrzu jak para z ekspresu. Może dlatego czas szanuje Rzym, konserwując swoją doskonałość ? To dobre miejsce by się zgubić, każda ulica temu sprzyja. A szczególnie Zatybrze, z małymi, tanimi restauracjami i lasem ceramicznych doniczek. O Rzymie można pisać, pisać, pisać, Rzymem żyć, żyć, żyć. Jednak naszą złotą zasadą jest progres. Nie tyle w kilometrach, co w ilości wrażeń. Wieczność Rzymu zostawiamy na później.
Polly
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
w końcu! czekałam na ten krok z Waszej strony. chłonę
OdpowiedzUsuńCzas przełożyć przemierzone kroki na dobre słowa!
OdpowiedzUsuńSłowo może zabić najpiękniejszą historię, tajemnicę, smak, zapach, cudowne emocje.... Rzym, uosobienie wszystkich wyżej wymienionych, przyprawiony fantastyczną historią uchwycony w cudownych zdjęciach i zmysłowych słowach, godnych mojego ukochanego Wiecznego Miasta:)
OdpowiedzUsuńłamiemy się w pół i dziękujemy za słowa uznania ! ( :
OdpowiedzUsuń